Sprzedawał
we Wrocławiu ludzkie mięso. Mówił, że to wieprzowina.
Kanibal
z Ziębic
Karl
Denke, pobożny, spokojny, ogólnie szanowany mieskanjec Ziębic, okazał
slę kanibalem, który zabił 40 osób. Zapeklował je do słoików
I sprzedawał we wrocławskich halach targowych jako… wiepzowinkę.
Wszystko wyszło dopiero na ja na Boże Narodzenie 1924 r. W ziębickim
Muzeum Sprzętu Gospodarstwa Domowego uznali, że to całkiem
apetyczna historia I poświęcili my kącik. Na stole leżą
m.in. pokrwawione noże I siekiery, a do blatu przymocowana jest maszynka do
mięsa.
Historię
ziębickiego ludożercy przypomniała w tym roku Lycyna Biały,
kustosz działustarodruków Biblioteki Uniwersytetu Wrocławskiego na
Piasku. Natrafiła na nią przypadkiem, przygotowując katalog prasy
śląskiej. Przedstawiła ją w Ziębicach podczas sesji
naukowej. Tytuł referatu brzmiał “Casus Denke – ziębicki
kanibal”.
Pierwszy
wzmiankę o ziębickim ludożercy zamieścił ząbkowicko-ziębicki
dziennik “Frankenstein – Münsterberger Zeitung” (dla mniej zorientowanych
podam, że Frankenstein to przedwojenna nazwa Ząbkowic Ślaskich).
Informacja ukazała się 25 grudnia 1924 roku. Szerszą relację
przyniosła ziębicka gazeta ukazująca się trzy
na
pogrzebach parafii ewangelickiej nosił krzyż
okazywał
pomoc żebrakom i ludziom potrzebującym, jest potworem. Trudno w to
uwierzyć, a jednak...
Karl
Denke urodził się 12 sierpnia 1870 ruku. Rodzina była dość
zamożna, zajmowała się rolnictwem. Karl był trudnym
dziekiem. Uciekł w świat mając zaledwie 12 lat. Kiedy ukończył
szkołę powszechną zaczął terminować u ogrodnika.
Na swoje poszedł w wieku 25 lat. Umarł mu wówczas ojciec, gospodarkę
objął jego starszy brat, on zaś pieniądze ze spłaty
ojcowizny
zainwestował w ziemię. Gospodarowanie szło mu jednak słabo
więc ją sprzedał. Kupił sobie domek przy obecnej ulicy
Stawowej w Ziębibach. Niestety, posiadane przeneń pieniądze zeżarła
szalejąca wówczas inflacja. Musiał sprzedać swój dom, ale się
z niego nie wyprowadził. Dalej zajmował mieszkanko na parterze po
prawej stronie. I szopę koło domu.
Była
niedziela, 21 grudnia 1924 roku, gdy
na
policję wparował zakrwawlony mężczyzna
Na
wszystkie świętości zarzekał się, że to sprawka
Denkego. Policja nie dowierzała, bo cóż mógł uczynić
biedny, poczciwy Karl, cieszący się w ośmiotysięcznych Ziębicach
Gdy
ciało wydano już rodzinie, policja udała się do jego domu.
Była wigilia 1924 roku. Wesoły dzień, w którym narodził się
Pan wszechświata. Ale w 1924 roku wigilia narodzenia pańskiego była
smutna. Szalał kryzys, pieniądze traciły z dnia na dzień na
wartości, zwykłej rodzinie niełatwo było kupić coś
porządnego
na stól. Policji nie było do śmiechu w dwójnasób. To, co zobaczyli
w szopie Denkego, mogło wyprowadzić z równowagi nawet najdłużej
pracującegi w swym fachu stróża prawa, który wiele widział.
w
tym jedna spódnica. Na parapecie leżały różnego rodzaju
dokumenty ludzi, którzy wyszli z więzień lub szpitali. Odkryto
naczynia z zapeklowanym mięsem (analiza laboratoryjna wkyazała szybko,
że było pochodzenia ludzkiego), kości ludzkie przygotowane do obróbki
termalnej, przyrządy do wyrabiania paski, rzemyki i inne wroby z ludzkiej
skóry. Okazało się, że
Policji
udało się ustalić nazwiska 20 ofiar kanibala z Ziębic.
Przypuszcza się jednak, że zapeklował w swej manufakturze około
40 obywateli.
W
Ziębicach miejscowy ludojad ma na razie tylko kącik w muzeum. Jednak
niewykluczone, że poświęcona zostanie mu większa ekspozycja.
Ostatecznie nie każde miasteczko może poszczycić się własnym
kanibalem.
map
Pokrwawaione
noże i siekiery, czyli... fragment wystawy.